wtorek, 26 sierpnia 2014

Rozdział 36

Dwa Tygodnie później. 
Perspektywa Kat

-Max możesz mi powiedzieć po co to wszystko?-spojrzałam na ładnie zastawiony stół dla dwunastu osób.
-Będziemy mieć gości.-uśmiechnął się tajemniczo chłopak i wrócił do kuchni.
-A mogę wiedzieć więcej?-zapytałam siadając na krzesełku.
-Przychodzą nasi przyjaciele?-uśmiechnął się tajemniczo-idź się szykować-pocałował mnie w policzek i zajął się gotowaniem.
Odkąd wyszłam ze szpitala nic mi nie wolno było robić, tylko odpoczywać. Zero stresu i wszelakiego wysiłku. Weszłam do swojego pokoju i  podeszłam do szafy. Kompletnie nie wiem co na siebie włożyć i po co to wszystko...jeszcze pewnie widok Liam. Liam, Danielle i małej Ronnie. Słyszałam, że mała wcale nie przypomina Liam'a, ciekawe czy moje maleństwo będzie miało coś z ojca. Zdecydowałam się na to, co prawda w spodnie ledwo się już mieszczę. Weszłam do salonu gdzie siedzieli już nasi dzisiejsi goście, o dziwo bez Liam'a i jego...jak na razie dziewczyny.
-Jesteśmy już wszyscy wiec zapraszam do stołu.-uśmiechnął się Max
-Nareszcie się napije alkoholu.-zaśmiał się Louis-nie uwierzycie, ale ostatni raz piłem w lutym.
-Masz rację nie uwierzymy.-zaśmiałam się.
-Jak się czujesz ?-uśmiechnęła się Pezz-znów nie odwiedziłam Cię w szpitalu.
-Jeszcze odwiedzisz.-uśmiechnęłam się.
-A jak się Max czujesz w roli przyszłego tatusia?-zaśmiał się Niall.
Zobaczyłam dziwne miny Molly i Promise. One jedne wiedziały jaka jest prawda.
-Wspaniale.-uśmiechnął się chłopak i pocałował mnie w dłoń-już nie mogę się doczekać.
-To dobrze.-uśmiechnęła się Eleanor.
-Właśnie między innymi dla tego was tu zaprosiłem.-Max wstał z krzesła i uklęknął przede mną-Kat, jesteśmy razem niedługo, ale okropnie mocno Cię kocham i chciałbym żebyś była moją żoną kiedy dziecko się urodzi.-wyjął z kieszeni czerwone serduszko w ktróym był prześliczny pierścionek.-i proszę o Twoją rękę przy twoich przyjaciołach.
Spojrzałam na twarze gości, dziewczyny tryskały podekscytowaniem, a reszta w spokoju piła wino z wyjątkiem poddenerwowanego Louis'a.
Rozum chciał żebym odpowiedziała tak, ale serce głośno krzyczało nie.
-Tak.-spojrzałam na niego-zgadzam się-Max wsunął mi złoty pierścionek na palec i cudownie się uśmiechnął.

Perspektywa Liam'a

-Liam skarbie otworzysz drzwi?-usłyszałem prośbę Danielle-ja przebieram Ronnie.
Kto normalny przebiera dwutygodniowe dziecko cztery albo nawet pięć razy dziennie?
-Pan Liam Payne?-zapytał się mnie mężczyzna trzymając w dłoni jakąś kopertę.
-Tak.
-Proszę podpisać tu.-wskazał miejsce gdzie po chwili znalazł się mój podpis-dziękuje.
Zamknąłem za nim drzwi i spojrzałem na nadawcę-klinika. Nareszcie dowiem się prawdy. Rozerwałem kopertę i wyjąłem z niej białą kartkę. Odnalazłem to jedno jedyne tak ważne zdanie i zamarłem.

 
Na podstawie próbek pobranych od potencjalnego ojca Liam'a Payne'a i Ronnie wyklucza się jakiekolwiek pokrewieństwo w 99,9 % 


Dlaczego się nie cieszę? Dlatego, że wszystko spieprzyłem.
-Kto to był?-zapytała wchodząca do salonu Danielle.
-Oszukałaś mnie. Od samego początku mnie oszukiwałaś.-zacząłem
-O co Ci chodzi Liam?
-O to.-podałem jej kartkę-jak ja byłem głupi, że Ci uwierzyłem...przez Ciebie straciłem osobę którą kocham.
-Liam...to nie tak.-zaczęła brunetka wpatrując się w papier-ja..
-Co ty? Myślałaś, że się nie dowiem? Kto jest ojcem małej?-zapytałem spokojnie.
-Joe.-odpowiedziała skruszona.
-Zabawiłaś się mną, więc teraz możesz do niego wracać.-wziąłem kluczyki od samochodu z komody-a w najbliższym czasie zaczniesz naprawiać wszystko co zniszczyłaś.
-Liam gdzie Ty jedziesz?-zapytała ze łzami w oczach.
-To już nie twój problem Dani.-odpowiedziałem dziewczynie i wyszedłem z domu.
Wsiadłem do samochodu i skierowałem się do apartamentowca w którym mieszkała Kat, teraz  pozostała mi tylko błagać ją o przebaczenie. Zapukałem kilka razy do mieszkania dziewczyny,a po chwili drzwi otowrzył mi Max..
-Liam.-przywitał się-wejdź.
Z głębi mieszkania dochodził śmiechy większej grupy osób.
-O Liam.-zaśmiał się Niall-siadaj koło nas brachu.
-Gdzie masz dziewczyny?-zapytała Eleanor-Ronnie coś urosła.
-Ronnie nie jest moją córką-wydukałem i poczułem na sobie wzrok chłopaków.
Spojrzałem na Kat, zamarła na chwilę.
-A wy coś świętujecie?-zapytałem zaciekawiony.
-Masz napij się.-Louis nalał mi wina do kieliszka-i to lepiej już.
Tak jak polecił, tak zrobiłem. Wziąłem duży łyk czerwonego napoju, a po moim ciele rozeszła się fala gorąca.
-Oświadczyłem się Kat.-Max złapał dziewczynę za rękę eksponując jej pierścionek-a ona się zgodziła.
Gratuluje Payne. Jesteś idiotą. 
 
Perspektywa Kat
 
-Gratuluje-zwrócił się do nas Liam starając się nie okazywać uczuć.
-Dziękujemy.-odpowiedziałam.
Nie jest ojcem jej dziecka. Boże całe cholerne pół roku czekałam na tą wiadomość, a teraz? Teraz nie mogę zranić Max'a. Dlaczego to wszystko musi być tak pomieszane? Tak cholernie pokomplikowane? 
-Kat mogę Cię na słówko prosić.-zwrócił się do mnie Louis.
-Jasne.-odpowiedziałam i wstałam od stołu i skierowałam się z nim do swojego pokoju.
-Ja wiem.-odezwał się gdy drzwi się zamknęły.
-Co Ty wiesz?
-Wiem kto jest ojcem Twojego dziecka Kat.-powiedział spokojnie.
-Skąd?-zapytałam
-Każdy głupi by się domyślił. Kat powiedz mu, teraz już nic wam nie stoi na przeszkodzie.-uśmiechnął się.
-Stoi, ja w kwietniu wychodzę za mąż.
-Tak szybko?-zdziwił się.
-Tak. I proszę, nie mieszaj się w moje życie.-poprosiłam go i wyszłam z pokoju.
 
 
Tak się rozpędziłam i napisałam sobie kolejny rozdział.
Cóż.. Nie pozostaje nic innego jak zaprosić Was do komentowania oraz czekania na next. ;)
Jak myślicie, co wydarzy się w następnym rozdziale?

Rozdział 35

Perspektywa Kat

-Mogę wejść?-zapytał cicho chłopak.
Spojrzałam na Max'a, który zachowywał minę pokerzysty, ale w jego oczach widać było iskierki szczęścia. Jak on mógł się cieszyć moją ciążą. Gdyby to było jego dziecko, a nie Liam'a.
-Jasne.-odpowiedział za mnie chłopak.
Liam podszedł i usiadł na drugim krześle koło łóżka.
-Gratuluje wam.-powiedział, a w głosie wyczuwałam smutek.
-Dziękujemy.-znów odpowiedział za mnie Max mocniej ściskając moją dłoń-tobie i Danielle również.
Liam przełknął ślinę.
-Za dwa tygodnie się okaże czy jest czego.-powiedział cicho i utkwił we mnie swój wzrok.
Do sali wszedł mój lekarz prowadzący.
-Panno Brown chciałbym zamienić słówko.-spojrzał na moich gości-można przy panach?-kiwnęłam głową na tak-otóż pani współczynnik krwi jest ujemny dlatego ojca dziecka musi być dodatni-zaczął mówić, a ja już wiedziałam do czego zmierza-według badań pan Clark's też ma ujemny współczynnik, możliwe, że powikłania są spowodowane inną przyczyną albo ojcem pani dziecka jest kto inny.-skończył swój monolog.
-Czy to jest do czegoś potrzebne?-spojrzałam na niego unikając za wszelką cenę kontaktu wzrokowego z Liam'em.
-Tylko i wyłącznie przy porodzie, dziecko prawdopodobnie od razu będzie musiało mieć podaną krew.
-To Max jest ojcem.-odpowiedziałam.
-Dobrze, tak tylko przyszedłem poinformować.-uśmiechnął się.-do zobaczenia.
Lekarz opuścił moją salę, a Liam wstał z krzesła.
-Ja....ja już pójdę.-pocałował mnie w policzek-do zobaczenia.
-Liam...-odezwałam się a on się odwrócił-cześć.

Perspektywa Liam'a

-Gdzie tak długo byłeś?-zapytała się mnie Danielle kiedy wszedłem do jej sali.
-U Kat.
-Chyba zabroniłam Ci się z nią kontaktować.-zaczęła.
-Czy ja się Ciebie pytam gdzie wychodzisz?-przerwałem jej.
-Spotykam się z El.-zaczęła się tłumaczyć.
-Wiesz to dziwne, bo od dwóch tygodni Calder nie ma w Londynie.
-Nie muszę Ci się tłumaczyć.
-Ja Tobie też.-skierowałem się do drzwi.
-Gdzie idziesz?-spojrzała na mnie brunetka.
-Jadę do domu.
-A ja i Ronnie?-zapytała
-Wy wyjdziecie pojutrze.-odpowiedziałem i skierowałem się jeszcze raz do sali Kat.
Drzwi były otwarte, a brunetka leżała i chyba wpatrywała się w okno. I pomyśleć, że gdybym tego wszystkiego nie spieprzył teraz byłbym najszczęśliwszym facetem na ziemi.
-Mogę?-cicho zapytałem, ale nie dostałem odpowiedzi, więc wszedłem do sali nie czekając na pozwolenie. Podszedłem do łóżka, dziewczyna spała równomiernie oddychając z jedną ręką na brzuchu. Wyglądała tak słodko, uśmiechała się przez sen.
-Liam...Liam.-wyszeptała śpiąc-kocham Cię.
Na moje usta momentalnie wkradł się uśmiech. Tyle, że...ona nie będzie tego pamiętać.
-Ja Ciebie też Kat.-pochyliłem się nad nią i delikatnie pocałowałem w czoło i wyszedłem z sali kierując się do wyjścia.

Perspektywa Louis'a

Siedziałem u Promise razem z Niall'em, Harry'm i Molly. Zayn pojechał do Liam'a.
-Co tak właściwie grozi Kat?-zapytał nagle Harry
-W każdej chwili może dojść do poronienia.-wytłumaczyła mu Promise-jej organizm nie przyswaja płodu.
-Czyli?-dopytywał się Niall.
-Czyli kochanie, że próbuje go zwalczyć, ma go za wirusa. Kat cholernie teraz będzie musiała o siebie dbać.
-W sumie się pośpieszyli z Max'em.-zaśmiał się Harry-są ze sobą nie całe dwa miesiąca, znają się pół roku i już dziecko.
Promise głośno wciągnęła powietrze, a Molly przecząco pokręciła głową. Czy tylko mnie z nich wszystkich się wydaje, że to dziecko Liam'a?
-Promise, chodź ze mną do kuchni.
Blondynka posłusznie poszła za przyjaciółką, a po chwili usłyszeliśmy lecącą wodę z kranu.
-Zaraz wrócę.-szepnąłem do chłopaków i cicho podszedłem do drzwi kuchni.
-Przecież to niemożliwe, żeby to Max był ojcem.-panikowała Promise.
-Wiem.-syknęła Molly- Kat też o tym wie, ale nie chce powiedzieć mu prawdy.
Ha...Tomlinson jesteś geniuszem.
-Dlaczego? Wtedy on do niej wróci.
-On ma już jedno dziecko.
Liam...jasna cholera.
-Obiecałam Kat, że nikt się nie dowie-kontynuowała Molly-Ciebie proszę o to samo Promise.
-Obiecuję.
Ale ja nic takiego nie obiecywałem..jeszcze dziś skontaktuje się z Liam'em, niech robi co w jego mocy by ją odzyskać.

Perspektywa Promise

-Louis-krzyknęłam wpadając na kogoś wychodząc z kuchni-podsłuchiwałeś.
-Nie podsłuchiwałem...ale za to wiem jak wykorzystam tą wiedzę.-zmroził mnie wzrokiem brunet.
-Nie powiesz Liam'owi.-złapałam go za rękę.
-Jeszcze dzisiaj.-odpowiedział stanowczo.
-Louis...-zaczęłam-to jest sprawa Kat, będzie chciała to mu powie.
Chłopak popatrzył na mnie swoimi niebieskimi oczami i głośno odetchnął.
-On cierpi.
-Na własną prośbę. Louis, nie mieszaj się do tego.-poprosiłam
-Jeżeli Katherine nie powie mu tego do połowy kwietnia ja sam to zrobię.-spojrzał na mnie-rozumiesz?
Kiwnęłam głową na tak i wyminęłam go i skierowałam się do salonu. Czy to życie musi być aż takie pokomplikowane?

I tak oto kolejny rozdział. :)
Przepraszam, że dość długo nie zamieszczałam tu nic, ale są, a właściwie to były wakacje i ciągłe wyjazdy, brak czasu i tak wyszło. Teraz gdy zaczyna się szkoła, będę mieć więcej czasu i postaram się kontynuować przygodę Kat i Liam'a.