sobota, 24 stycznia 2015

ROZDZIAŁ 44

Perspektywa Promise

Staliśmy wszyscy w garniturach i w sukienkach przed białym drzwiami na oddziale "patologia ciąży". Max zdenerwowany patrzył się ciągle w stronę tego swojego kolegi. Zachowywał się zupełnie jakby miał coś na sumieniu. Zayn chodził korytarzem i na wszelki sposób próbował kontaktować się z Liam'em. Tak dalej być nie może. Jak tylko się odezwie do któregoś z nas, od razu powiemy mu prawdę. To wszystko potoczyło się  zupełnie nie tak jak powinno, ktoś z nas od razu powinien powiedzieć mu prawdę. Cała uroczystość została odwołana, więc cała miesięczna praca poszła na marne.
-Szkoda takiej ładniej sukni. - znikąd podeszła do nas pielęgniarka trzymająca zakrwawioną suknie Kat. -Co z nią zrobić.
-Proszę ją wyrzucić. -l ekko się uśmiechnęłam.
-Ale... - chciała zaprotestować Molly.
-Wyrzucić ją. Koniec tej szopki - zwróciłam się do brunetki.
Z sali w której znajdywała się moja siostra wyszło dwóch lekarzy.
-Panie doktorze co z nią? - zapytał Louis.
-Nic nie zagraża życiu pacjentki. - spojrzał na nas.
-A co z dzieckiem? - zapytałam.
-Gdyby nie tych dwóch młodzieńców. - spojrzał na dumnego Louis'a i uśmiechniętego loczka -Nic nie udałoby się pomóc. Panowie wykazali się nie lada odwagą. Panna Brown prosiła żeby poprosić do siebie niejakiego Max'a. - spojrzał na nas.
Max nie dźwięk swojego imienia oprzytomniał i chwiejnym krokiem wszedł do sali zostawiając nas na korytarzu.

Perspektywa Kat

Leżałam na szpitalnym łóżku i wpatrywałam się w biały sufit. Udało się... udało się uratować moją malutką córeczkę. Usłyszałam skrzypnięcie drzwi. Odwróciłam głowę i zobaczyłam zbliżającego się Max'a do łóżka. Głośno przełknęłam ślinę i sięgnęłam dłonią po pierścionek leżący na szafce. Max usiadł na krzesełku obok łózka i patrzył w okno.
- Nie kocham Cię.
- Zdradziłem Cię.
Powiedzieliśmy jednocześnie. Spojrzałam na niego zaszokowana, w sumie nie dobiło ani nie zmartwiło mnie to zbytnio.
-To jest nie ważne. - wyszeptałam. -Ja krzywdziłam Ciebie bardziej okłamując Cię każdego dnia. Kocham cię, ale jak brata..jak przyjaciela. - chwyciłam jego dłoń i podałam mu pierścionek -Znajdziesz kiedyś kogoś kto na Ciebie zasługuje.
-Kat..przepraszam. Przepraszam, że zmuszałem Cię do tej miłości. - mocniej ścisnął moją dłoń -Chce Twojego szczęścia.
-Przyjaciele? - zapytałam z nutą nadziei.
-Przyjaciele. - zaśmiał się.
-To powiedz mi chociaż coś o tej dziewczynie. - zaśmiałam się.
-Szkoda gadać. - westchnął. -Chyba znów znajdę sobie jakiegoś faceta.
Na to stwierdzenie głośno się zaśmiałam. W sumie facet zawsze lepszy.
-Zostajesz w Londynie?
-Chciałbym. - uśmiechnął się. -Będę się zbierał, oni chcą do Ciebie wejść. Do zobaczenia. - uśmiechnął się.
-Do zobaczenia. - odpowiedziałam i uśmiechnęłam się do niego na pożegnanie.

Perspektywa Eleanor

-Nie odbiera. - syknął Zayn. -Paul też nie wie gdzie pojechał.
Z sali Kat wyszedł Max nie obdarzając nas nawet spojrzeniem opuścił korytarz kierując się do wyjścia. Spojrzałam na Louis'a i wszyscy weszliśmy do sali.
-Pokłóciliście się? - od razu podeszła do niej Molly. -Powiedz,że nie.
-Nie jestem już z Max'em. - wyszeptała patrząc na nas. -Nie kocham go i nigdy nie kochałam.
-Nareszcie. - zaśmiał się Zayn i podszedł ją przytulić.
Na twarzy pozostałych też zagościł szeroki uśmiech.
-Louis, Harry. - zwróciła się do nich. -Dziękuje za uratowanie mojej córeczki.
-Zaraz..zaraz, czegoś tu nie rozumiem. - odezwałam się. -A dziecko? Max zostawił Cię z dzieckiem.
-To nie jest dziecko Max'a.-wyszeptała. -Tylko Liam'a.
Wraz z Perrie spojrzałam na nią ze zdziwieniem wypisanym na twarzy.
-Zaklepuje sobie role chrzestnego. -zaśmiał się mój chłopak. -Będę wspaniałym ojcem chrzestnym.
-I tak ja będę lepszym wujkiem. -uderzył go Harry. -Przecież ja jestem Styles...Harry Styles.
-Co wy głąby wiecie. -zaśmiał się Zayn. -Najlepszy będę ja! Nikt nie zna się na modzie tak jak ja.
-Ja ją będę dokarmiał jakby rodzice ją nie karmili. -westchnął blondynek, a my wszyscy wybuchnęliśmy głośnym śmiechem.

Perspektywa Liam'a

-Synku powiesz mi co jest? - zapytała siedząca naprzeciwko mnie mama. -Zayn dzwonił już kilkanaście razy.
-Proszę nie mów im, że tu jestem.-poprosiłem cicho.
-Co się stało? Widzę jak cierpisz.
-Która godzina? - zapytałem trzymając w dłoni kubek z gorącą czekoladą.
-Jest 19:07. - odpowiedziała.
-Właśnie godzinę temu na zawsze straciłem możliwość na szczęśliwe życie z ukochaną kobietą. - odpowiedziałem przygryzając wargę.
-Wszystko się ułoży, nie ta to inna. -pocieszyła mnie. -Jeszcze nieraz się zakochasz. Na świecie jest mnóstwo dziewczyn.
-Tyle, że ja nie chcę żadnej innej. -podniosłem się z krzesła i trzaskając drzwiami opuściłem dom.


Nie zabiłam dziecka i tego nie zrobię. 
Osobiście nie mogę się już doczekać aż zaszczycę was rozdziałem 45. 
Przy jego pisaniu uśmiech nie schodził mi z buzi :)
Miłego wieczoru. :* 

Ps.  A może wymyślicie jakieś imię dla córeczki Kat i Liam'a ? 

4 komentarze:

  1. Ja bym tam córeczkę nazwała Rosalinda w skrócie Rosa xD

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie wymyślimy! :(
    Rozmowa w szpitalu między Max'em a Kat taka drętwa, że ja nie mogę ;__; Nie podobało mi się to. Ale dobrze, że mała córeczka żyje.
    Wiedziałam, że pojechał do mamy 8) Ale kurde niech odbierze ten cholerny telefon ;__;

    A ty dawaj 45! xD

    OdpowiedzUsuń
  3. Nareszcie koniec tej całej szopki :D
    Dobrze, że dziecko przeżyło i z Kat jest wszystko w porządku :)
    Teraz tylko jeszcze Liam musi się dowiedzieć i będą szczęśliwi.
    Czekam na kolejny :)
    ~Lena.

    OdpowiedzUsuń
  4. Czekam na kolejne z niecierpliwością:) kocham to opowiadanie *-* dawaj kolejną jak najszybciej:* czeeekam :))

    OdpowiedzUsuń